* * *
Сонце пахне
снігом і яблуками,
сніг і яблука
пахнуть сонцем,
чиєсь життя –
земля обітована,
а ми – цигани.
Малюнок польської художниці Ядвіґи Квятковської.
243
* * *
Znów! Stało się! Arka beze mnie porzuciła brzeg.
A wybrani ludzie i zwierzęta w smutnym nastroju
Żegnali mnie wzrokiem – ja będę spoczywał w pokoju
Tak niezapomniany – nie Czech, nie Samuel, nie Szczek...
Wszystko – moje. Nie wypraszałem. Zaspałem, cóż...pech.
Słonecznik spod słońca, powietrze jak klucz od osady.
I trzeba czerpać natchnienie! Potem coś wziąć. Z szuflady.
Dla tych... Co kiedyś... Jeszcze wrócą – w codzienność i grzech.
Jeszcze „wyproszą” ich z Egiptu czy raju – Izra...
By dławić się manną i by słać przekleństwa prorokom...
Porzucili mnie tu takiego miesiąca i roku.
Ocalałem od nich. Czas uradować się choć raz.
(Roksana Krzemińska)
* * *
Це сталося. Знов! І без мене відчалив ковчег.
Печально дивилися обрані люди і звірі.
Зі мною прощалися – я спочиватиму в мирі,
Такий незабутній – не Шмуель, не Щек і не чех…
Тут все вже моє – я не вижебрав. Може, проспав
Цей сонях з-під сонця, повітря – мов ключ від оселі.
І треба надихатись! Потім щось взяти. Зі стелі.
Для тих… Що колись… Ще повернуться – в гріх і до справ.
Їх хтось ще «попросить» з Єгипту чи з раю-Ізра… –
Давитися манною, слати прокльони пророку…
Мене тут лишили – такого-то місяця й року.
Я теж врятувався – від них. Порадію, пора…
Спасо-Преображенський собор у Чернігові (XI століття)
244
Serhij Dziuba
Na srebrzystej dłoni wieczności…
Ballada o wiedźmie i ekstazie
(legenda)
Już wszystko jedno, nuda ogarnia zewsząd
I nawet mucha nie wstrzymała ziewania...
Aż nagle pewna pani ni stąd ni zowąd
W gości na miotle wleciała do mieszkania.
I wybrała lodówkę na lądowisko,
To nic, że ta niby czołg zaterkotała,
I grzecznie zapytała: „W porządku wszystko?
A z tobą co? Nigdy wiedźmy nie widziałeś?”
Z ust wydaję ledwie zrozumiałe jęki,
Język jak kołek, a krew pulsuje w skroniach:
W moim domu dama całkiem nagusieńka,
Na dodatek jeszcze miotłę trzyma w dłoniach!
Przeszła się po domu krokiem pełnym gracji:
„Co z tobą? Czemuś tak zbladł, mój bohaterze?
Chciałam umyć się, skorzystać z ubikacji,
Cóż – we Lwowie z wodą kiepsko – powiem szczerze...”
Ostygła zupełnie kawa niczym smoła,
Nawet sąsiad sąsiadkę zdążył porzucić,
Pani dwie godziny w wannie – całkiem goła!
245
A żona u teściów i szybko nie wróci...
W końcu wyszła – prawie płacze, dłonią drżącą
Podniecona miotłę skubie z kokieterią:
„Dostałam wszystko – zimną, jak i gorącą,
Znowu poczułam się kobietą na serio!
Przekażę o takim wspaniałym mężczyźnie
Wszystkim przyjaciółkom wiadomość prawdziwą...”
I pomyślałem: „Wieczna chwała Ojczyźnie!
Choć jednej dało się dogodzić, o dziwo!”
(Roksana Krzemińska)
246
* * *
Dziwnie mi:
namalowałem słońce,
a ono grzeje.
* * *
Ciężko mi:
gwiazdy spadają,
a życzenia się skończyły.
* * *
Dobrze mi:
pięknie kwitnie portulaka
na mojej mogile.
(Anna Tylutka)
* * *
Nasze różowe dzieci
otwierają wszechświat,
by powrócić
kiedy nas
nie będzie.
(Anna Tylutka)
247
* * *
Cichuteńko, żeby nie zakłócić snu,
opuści moją duszę i rozpłynie się w jabłoni,
którą jutro powinni ściąć, – żeby podtrzymać ją
w tej ciężkiej chwili. Wtedy czuję,
jak długo bije moje serce – bez niego.
Nie wiem, kiedy wróci:
jasny, jak poranek, zatrwożony, jak dzień
czy samotny, jak wieczność, – każdy chodzi swoimi
ścieżkami!
Nie obrażę się – nie obraża się sekunda,
kiedy nazwą ją minutą.
Najważniejsze to kochać go i nigdy
nie stać się nim – takim spokojnym, wolnym
od miłości i nienawiści, który
układa pasjans dla przyjemności
albo potrzeby. Ktoś przecież martwi się
o złote rybki w akwarium i wymyśla
prozę albo leczy się z alkoholizmu
w jeden dzień metodą barona
Munchauzena i spróbuj tylko komukolwiek powiedzieć
że to najważniejsze zajęcie na świecie.
Ale czym innym jest mierzyć jego
płaszcz, udając utalentowanego
248
aktora, a czym innym jest zobojętnieć
na melodię czasu, nie odróżniać dźwięków dni
od dziesięcioleci. Cichuteńko, żeby nie zakłócić
snu, opuści moją duszę i nie obrazi się,
kiedy zapiszę go
małą literą – po prostu wielką
wymawiam imię swojej
żony.
(Marianna Chłopek-Labo)
* * *
Zebrałem się do pracy,
wyszedłem na ulicę,
a tam przechadza się tygrys –
spokojny niczym drzwi.
„Może to pies
przyodział skórę tygrysa
albo człowiek – maskę...”
Nie zdążyłem pomyśleć,
a tygrys już poczuł się urażony
i warknął tak,
że mi ze zgrozy
mało ogon nie wyrósł.
– Nie przejmuj się –
Machnął łapką kotek
z sąsiedniej klatki
249
i liznął mój pantofel.
– Fajne butki!
Gdzie kupiłeś? Trzeba
panu przekazać.
„Kiedy on się nauczył
mówić po ukraińsku?”
– Że niby co, w Afryce mieszkam? –
kocur aż się najeżył.
„I czemu niby dziś wszyscy się na mnie
złoszczą?”
Za rogiem naszego bloku
zaczyna się Chreszczatyk,
przechadzali się Murzyni
i zajadali się lodami.
„Boże, przecież ja do Czernichowa
do pracy się spóźnię!”
– To się pospiesz, a zdążysz –
rozległo się z wieży Eiffla.
Młodzi mama i tato
przemknęli obok
i nawet mnie nie poznali:
beztroscy, uśmiechnięci,
zakochani...”dobrze im,
a ja jeszcze się nawet nie urodziłem!”
Przysiadłem na ławeczce,
gdybym był mały – zapłakałbym.
Cóż to za dzień? Nikt nie zwraca
250
na mnie uwagi!
I nagle serce
Z piersi prawie wyskoczyło:
„Czy tam za drapaczami chmur
Nie rozciąga się rodzima aleja klonowa?!”
– Taksóweczki nie trzeba –
mimochodem zainteresował się
osiołek czytający nieopodal
Thomasa Manna.
– Która godzina? –
zapytała mrówka
zręcznie balansując
na koniuszku mojego nosa.
„Nie znam waszego czasu...”
– Maj – z przekonaniem
Odpowiedział osiołek.
„Ja chcę do domu!”
– Przecież wybierałeś się
do pracy – przypomniał
krzew różany.
– Poczęstować cię
Tęczą?
„Są trzy możliwości:
jestem nadal budzony
zimną wodą
z czajnika, w końcu
komuś się klepki poprzestawiały
251
albo też wyszedłem
nie tymi drzwiami...”
– A może to tylko koniec
świata – uspokajająco
zakrakała wrona.
„Bardzo zabawne!” – zaśmiałem się
głosem Myszki Miki.
– Chyba jednak wariant z klepkami... –
ze współczuciem zauważyła wrona.
– Czy nie miałby pan nic przeciwko gdybym
zrobiła sobie z panem zdjęcie? –
uśmiechnęła się Julia Roberts.
„Jestem żonaty...”
– Ja też! – wzruszyła ramionami
Julia z warkoczem – A gdzie on?
„Kto?”
– Naród! Czy ktoś dziś mnie
pokocha? Która godzina?!
„Koniec świata...”
– A zdjęcie na pamiątkę? –
zamrugała oczyma speszona
Julia.
– Sam jesteś sobie winien – to ty
nas wszystkich wymyśliłeś –
napuszyła ogon wiewióreczka.
– Jeśli chcesz zdążyć do pracy
252
to przestań myśleć!
Ale już nie mogłem się zatrzymać –
zaczęło mi się to podobać...
A jak się znudzi, jutro
koniec świata będzie
zupełnie inny! Zaiste,
każdy poeta ma prawo
do swojej wiewióreczki ...
Osiołek nadal czytał
Thomasa Manna.
„Taxi!!!”
(Roksana Krzemińska)
* * *
Kobieta była mleczną
rzeką, miodem
płynącą.
253
... Jeden mężczyzna popłynął
pod prąd i utonął.
Inny chciał
przejść ją wbród –
nogi tylko przemoczył,
a mleka
nie spróbował.
Trzeci chciał
złowić ją z brzegu –
zarzucał swoją
wędkę, dopóki ta
się nie urwała.
Czwarty miał
wspaniałą łódź
motorową, ale zupełnie
nie umiał pływać,
więc nie zdołał pojąć
Czego pragnie kobieta.
Byli jeszcze piąty i szósty,
którzy wzdychali:
„Ach, te
baby...”
A potem pewien mężczyzna
254
wszedł do wody
i do tej pory
między miodowymi brzegami
wędruje.
– Jak udało ci się zawładnąć rzeką?! –
dziwili się ci, którym się nie udało.
– A bo to nią można zawładnąć? –
uśmiechnął się mężczyzna. – Ja po prostu
lubię pływać i nurkować
tam, gdzie jest głęboko.
(Anna Tylutka)
* * *
Twoje sny
czynią mnie
mężczyną,
usta – smakoszem,
oczy – poetą.
(Marianna Chłopek-Labo)
* * *
Gdy w domu nie ma nic do czytania
dzwonię do babci
tym razem dzwonię w dzień wolny
20 września roku zdaje się 1964
I niecierpliwie dopytuję się czy już się urodziłem
255
babcia specjalnie się nie dziwi
w ogóle jest nawet zaciekawiona
choć sama właśnie praży pestki
aż sam czuję jak pachną
nie nie urodziłem się
ale po co się spieszyć
w niedzielę rodzą się
tylko paple
a ona chciałaby żeby mnie kumy
szanowały
milczymy troszkę z babcią
każde o czym innym
każde boli serce
ale mnie jest łatwiej bo jednak jestem młodszy
dziękuję babciu któż by mnie
dziś tak rozczulił
a jej łzy z oczu
kap kap
na zdrowie
dziecinko
odkładam słuchawkę jakbym
skończył rozmowę z aniołem
a jednak dobrze mieć
choćby jedną babcię
256
trzeba by się wkrótce wybrać
na cmentarz
(Roksana Krzemińska)
* * *
Ukochana nie poznaje, a ja niosłem jej słońce;
pewnie wypadło przez dziurkę
w kieszeni.
(Roksana Krzemińska)
* * *
Zgubiłem but – skakałem na jednej
nodze kilka lat, dopóki nie zrozumiałem,
że lepiej chodzić boso.
(Anna Tylutka)
* * *
On dostrzegł wszystkich nas.
Tak ziemskich. Pełnych marzeń.
On...nie on... cóż to znów?
Nowy Rok przeszedł próg.
Zimowy śniegu blask
Pojmał Cię dla mnie w darze.
Bałwanek – geniusz, zuch
Milczeniem ciszę wzmógł.
(Roksana Krzemińska)
257
* * *
Skończył się dzień,
skończył się rok,
ty się zaczynasz:
już nie całowana,
jeszcze nie całowana –
ciałem białym
i białym wierszem.
Znów wierzę,
że to początek:
od razu na czysto –
bez brudnopisu…
jak płomyk świecy
drżą sekundy
a gdzieś nad nimi
drżą usta.
(Anna Tylutka)
* * *
Żaden był z niego Rembrandt,
a z niej – żadna Jabłońska,
on dźwigał toboły, a ona bez przerwy
liczyła coś na kalkulatorze –
tak dzieci liczą gwiazdy
żeby zasnąć.
Czyli w dzień pracowali
258
jak przeciętni ludzie.
A nocami – tworzyli
w swojej maleńkiej pracowni,
zapominając
o całym świecie.
Interesowała ich tylko prawdziwie
najwyższych lotów sztuka!
Więc gdy konali
z czułości
nie ośmielał się im towarzyszyć
nawet księżyc.
I świerszcze wyczuwały moment
gdy należało zachować ciszę.
Wówczas naokoło rozlegała się
przedziwna muzyka słów.
I maleńka pracownia
Zapamiętywała
Każdy czarujący oddech
i pełen wdzięku ruch
młodej bogini
i jej współautora.
Bo przecież wszystkie te noce były
szczególne i niepowtarzalne!
Zasypiali nad ranem
259
i nawet nie zauważali kiedy
twórczość przeistaczała się
w namiętny sen,
przepełniony nowymi niezwykłymi
pragnieniami.
Dlatego we śnie znów
robili to samo...
A potem w ciągu dnia on cierpliwie
dźwigał na ramionach swoje niebo,
a ona starannie liczyła
na kalkulatorze dalekie gwiazdozbiory.
I z oddali oboje
uśmiechali się do siebie –
tak, jak gdyby strzegli
największej tajemnicy.
I nawet tamtego dnia,
Gdy
Jej ciało napiął nieznośny ból,
czuła się
najszczęśliwszą kobietą we wszechświecie.
Stało się:
czarnymi oczętami na moją mamę
patrzyło się jej arcydzieło.
(Roksana Krzemińska)
260
Батьки Сергія Дзюби, яким присвячено вірша «Żaden był z niego Rembrandt, а
z niej – żadna Jabłońska…» («Він не був Рембрантом, а вона – Яблонською…»)
– Віктор Гаврилович та Серафима Захарівна Дзюби.
А це – їхній шедевр
261
* * *
Wypuszczasz
mnie w niebo
i czuję
nieprawdopodobną ulgę:
zakochuję się
w każdym kwiecie,
nad którym przelatuję
i każde źdźbło trawy
pachnie mi niebem!
Jestem Twoją połówką,
która upaja się wolnością,
bo wie, że na pewno
wróci do maleńkiej
próżnej dziewczynki –
hen tam w dole,
by czule
przylgnąć
do Twych nóg.
Wiem –
jesteś
ze mnie dumna
jak z prawdziwego mężczyzny!
Bo przecież nie każda,
nawet wielce urodziwa
kobieta
262
ma własny
papierowy latawiec.
(Roksana Krzemińska)
* * *
Zniknęłaś,
dziewczynko słoneczna,
a moje palce
namiętnie gładzą
doskonałą materię
Twojego ciała.
Spójrz, jestem obok –
oswojony ciepły wiatr.
Weź mnie i ukołysz,
jak niemowlę:
słonecznie usnę
na Twojej dłoni, dziewczynko...
(Marianna Chłopek-Labo)
Малюнок художниц
і
Ядвіґи Квятковської
263
Serhij Dziuba
O ludziach i aniołach
* * *
Widziałem na własne oczy:
anioły zlatują
na ziemię
i zbierają nektar
z naszych dusz.
* * *
Pewnego anioła
nadziano na pal,
on długo niczego
nie rozumiał,
aż w końcu umarł.
I wszyscy odetchnęli
z ulgą:
to nie był anioł.
* * *
Anioł przyleciał w gości –
na urodziny,
zachowywał się uprzejmie
i był zauroczony
panią domu.
A potem urodziłeś się ty.
Jak to, nie wiedziałeś
że rodzą nas
anioły?
(Roksana Krzemińska)
* * *
Kiedy zapytali anioła:
– Co u ciebie? –
beztrosko odpowiedział:
– Śpiewam.
264
Gdy pytali:
– Czy odczuwasz ból,
czy dokuczają ci
choroby i wspomnienia? –
bez wahania powiedział:
– Śpiewam.
Kiedy zabrzmiało:
– Nie czujesz się samotny? –
po chwili rzekł:
– Śpiewam.
– Czyli jesteś szczęśliwy? –
padło ostatnie pytanie.
Anioł ze zdziwieniem
rozejrzał się dokoła
i wzruszył ramionami:
– Ale przecież śpiewam.
(Anna Tylutka)
* * *
Anioł uratował żołnierza
i jego wroga.
– To niesprawiedliwe, –
obruszył się żołnierz.
– Czy ty nie jesteś moim aniołem?
Wszystko tam u was, aniołów,
jakoś nie po ludzku!
– Kiedyś byłem żołnierzem, –
brzmiała odpowiedź.
(Roksana Krzemińska)
* * *
– Napij się, przecież mamy święto, –
proponowano aniołowi.
– Nie, dziękuję, – odrzekł. –
w myślach wielokrotnie
piję wasze zdrowie,
a co za dużo, to niezdrowo.
265
* * *
– Czyż nie jestem aniołem w każdym calu?! –
bez końca przeglądała się
w lustrze
piękna kobieta.
– W żadnym, – odpowiedział
anioł.
* * *
– Która godzina? –
zapytał anioł
mężczyznę na targu.
– Jedna hrywnia i trzydzieści
kopiejek – ten odpowiedział
w pośpiechu.
– To nic – przyjaźnie odrzekł
anioł – Mnie też często
mylą się godziny
z wierszami.
* * *
– Gdzie mieszkacie,
obywatelu Anioł? –
milicjant zapytał
anioła, który zabłądził
w wielkim mieście.
– Wszędzie – powiedział
anioł – Nie mam własnego
więzienia.
* * *
– Wie pan, kocham pana
do szaleństwa – pewna pani
namiętnie wyszeptała
na ucho aniołowi.
– To nic strasznego –
uspokoił ją anioł. –
Ja też lubię ludzi.
266
* * *
Dawno, dawno temu był sobie chłopczyk,
który umiał latać.
I wszyscy dziwili się
jak on to robi.
– Marzę – wyjaśniał
chłopczyk.
Ale gdy dorósł
oduczył się latać.
I stał się taki
jak wszyscy.
Nic więcej
się nie działo.
– Mój anioł
mnie opuścił –
mówił mężczyzna.
A tak naprawdę on
po prostu nie chciał
być aniołem.
* * *
– Tato, kto to? –
zapytało dziecko
które pierwszy raz
zobaczyło anioła.
– Wszyscy tam będziemy –
westchnął ojciec.
* * *
– Nie płacz –
anioł pochylił się
nad kobietą. –
Czyżbym tak
brzydko śpiewał?
– A idź ty
do wszystkich aniołów! –
rzuciła gniewnie. –
Mężczyzny
mi trzeba.
267
* * *
Zapytano anioła:
– Kiedy będzie
koniec świata?
– Już nastał –
odpowiedział. –
Nie zauważyliście?
Coraz mniej ludzi,
coraz więcej aniołów.
* * *
Nawet jeśli
na zewnątrz niepogoda,
nie zamykamy
lufcików: na szczęście
zadomowiły się u nas
kaktusy – kwiaty
aniołów.
* * *
Mama śpiewała córeczce
kołysankę o tym,
jak anioły malują
tęczę, żeby ludzie
nie lękali się deszczu.
„Cóż za niezwykła
kobieta, – pomyślał
anioł. – Skąd ona
wie o tęczy?!”
* * *
Pewna kobieta poskarżyła się
aniołowi: „W ogóle nie mogę
się wyspać, bo ledwie zamykam
oczy, to pojawiają się wszelkie możliwe
potwory.”
I tak anioł postanowił
strzec jej snów.
Wlatywał w nie
co noc i wypraszał
268
grzecznie wszystkich nieproszonych gości.
A z czasem straszydła zniknęły
na zawsze.
Tylko kobieta nadal
się nie wysypiała.
* * *
Gdy anioły milczą
kobieta i mężczyzna
nie mają w łóżku
nic do roboty.
* * *
Zapytano anioła:
– Czy możesz
zostać człowiekiem?
– Oczywiście, – brzmiała
odpowiedź. – Jeśli tylko
ptak przemieni się
w pisklę, którego
jedynym schronieniem jest
skorupa jajka.
* * *
Przyśniło się mężczyźnie,
że jest aniołem.
Od tamtej pory nikt
go nie może zrozumieć.
* * *
Zapytano anioła:
– Dlaczego cię widzimy,
ale nie możemy zajrzeć
ci prosto w oczy?
– A co w nich ciekawego? –
dziwił się anioł. –
Moje oczy – to wy.
269
* * *
Mężczyzna zamiast ogromnej
ryby złowił anioła
i gniewnie zawołał:
– A tobie co – nieba mało?!
– Wiadomo – zgodnie odparł anioł. –
Nieba nigdy nie ma
dużo.
* * *
Zapytano anioła:
– Ile masz lat?
– Ja się nie starzeję – wyjaśnił anioł. –
Nie mam duszy.
* * *
Mężczyzna poczuł, że umiera,
przywołał anioła:
– Boję się!
– Czy pamiętasz moment
swoich narodzin? –
zapytał anioł.
– Nie, – odpowiedział mężczyzna.
– Dlaczego więc uważasz,
że będziesz pamiętał
swoją śmierć?
* * *
– Powiedz, co jest teraz
dla ciebie najważniejsze? –
zapytał anioła
filozof.
– Harmonia, – natychmiast
zabrzmiała odpowiedź.
– To ten stan, gdy ludzie zachowują się
jak kwiaty i zazdroszczą
aniołom? – nie odpuszczał
filozof.
– Naprawdę uważasz,
że przejmuję się
takimi drobiazgami? –
270
zdziwił się anioł. –
Najważniejsze, by jutro
znowu wstało
słońce.
* * *
Anioły przyjdą do morza
i będą je kołysać
i szeptać dziwne
czarodziejskie
zaklęcia.
I morze zaśnie tak mocno
i słodko jak dziecko;
i wezmą anioły
morze i zabiorą
ze sobą.
A może to będą Cyganie?
* * *
Jeśli mężczyzna
jest naprawdę zakochany,
podaruje swojej kobiecie
siebie samą, –
mawiają anioły.
* * *
Zapytano anioła:
– Widziałeś Boga?
– Boga widzą wszyscy, –
odpowiedział anioł. –
Oprócz ludzi.
* * *
– A jednak jesteśmy do was bardzo
podobni, – powiedział aniołowi
pewien pan. – I słońce świeci
nad nami jednakowo. Ale Bóg czemuś
miłuje was bardziej.
271
– Istotnie – zgodził się anioł. –
Sól też przypomina
cukier.
* * *
Boże, co za pogoda! –
całe niebo
w aniołach.
* * *
– Ciekawe jacy jesteście w smaku? –
zapytał anioła kucharz.
– Nie wiem, – szczerze odpowiedział
anioł. – Wy zjadacie sobie
podobnych, a nas karmi Pan.
* * *
– Tak, jesteśmy grzeszni.
Ale z kogo Pan
będzie stwarzał was,
gdy zabraknie ludzi? –
zapytał anioła
filozof.
– Z innych ludzi. –
zamyśliwszy się odpowiedział
anioł.
– Ale to będą
już zupełnie inne anioły, –
nie ustępował filozof.
– Oczywiście – zgodził się
anioł. – Będą piękniej
śpiewać.
* * *
Dziewczynka podeszła do anioła
i wyjawiła mu swoje
życzenie:
– Chcę być aniołem!
– Najpierw powinnaś
dorosnąć, wyjść
za mąż, urodzić dzieci…–
272
wyjaśniał anioł.
– I będę taka jak ty? –
przerwała mu dziewczynka.
– Nie, – odpowiedział anioł. –
Ale wtedy zapomnisz
o swoim życzeniu.
* * *
– I co z was za mieszkańcy niebios,
skoro rozmawiacie z nami
po ludzku?! – zarzucił
aniołowi pewien pan.
– Cóż, – odparł
anioł. – Nasz język jest
tak trudny, że rozumieją go
tylko niemowlęta.
* * *
Zapytano anioła:
– Czy to prawda, że Bóg jest
Ukraińcem?
– Prawda, – brzmiała
odpowiedź. – Oprócz tego jest jeszcze
Żydem i aniołem.
* * *
– Ludzie za bardzo kochają
samych siebie, by zrozumieć innych.
Dlatego są samotni, –
mawiają anioły.
* * *
– Nie pij nieba,
bo zostaniesz aniołem, –
mawiają anioły.
* * *
– Powiedz mi
kto jest twoim aniołem,
273
a ja ci powiem
kim jesteś, –
mawiają anioły.
* * *
– Człowiek zaczyna umierać
nie wtedy, gdy opuszcza go
dusza, a od momentu swoich
narodzin;
jak inaczej pojąć
rozkosz znikania?! –
mawiają anioły.
* * *
– Dlaczego ludzie żyją
tak krótko? Czy
przeszkadzają Bogu? –
pewien pan
zapytał anioła.
– A kwiaty – jeszcze krócej, –
odpowiedział anioł.
– A co mają do tego kwiaty? –
zdziwił się mężczyzna. –
Przecież pytałem o
ludzi!
– Rzeczywiście, – zgodził się
anioł. – Ludzie nie są podobni
do kwiatów.
(Roksana Krzemińska)
* * *
I wtoczył Syzyf
kamień na górę,
a kamień nie spadł;
i Syzyf zdziwiony
sam popchnął kamień,
w dół.
A anioły się nie zdziwiły...
(Anna Tylutka)
274
* * *
– Czemu ty nigdy nie płaczesz? –
pewien pan zapytał anioła.
– A czyż zamiast mnie
nie płacze twoja żona? –
ze zdziwieniem odparł anioł.
* * *
– Czy ludzie aby nie za dużo
myślą? – zapytał
anioła filozof.
– Rzeczywiście, – zgodził się anioł. –
od myślenia się nie rodzą.
* * *
– Obiecaj mi, że na pewno
przyjdziesz do mnie jutro, –
panienka poprosiła anioła.
– Owszem, – zgodził się anioł. –
Do jutra trzeba jeszcze
dośpiewać. Słuchaj…
* * *
– Czy można zajść w ciążę
od twojego śpiewu? –
zapytała anioła
panienka.
– Ależ ja mam szczęście
do poetek! –
zdumiał się anioł. –
Ty możesz…
* * *
– Więc czy jest życie na Ziemi? –
zapytał anioła filozof.
– Życie jest wszędzie, – odpowiedział
anioł. – Nawet tam, gdzie go
nie ma.
275
* * *
Anioł przyleciał w gościnę
do panienki z przepięknym
kwiatem.
– Co za cudowna róża! –
ucieszyła się panna. –
Zerwałeś ją dla mnie?
– Czy ja kiedykolwiek kogoś
skrzywdziłem? –
zdziwił się anioł. –
Podniosłem ją z ziemi.
Mało nie umarła.
– Ale jednak przyniosłeś
ją właśnie mnie … –
nie dawała za wygraną panienka.
– Istotnie, – zgodził się
anioł. – Chciałaś wiedzieć
jaki jestem w dotyku.
* * *
– Powiedz, czy łatwo być tobą? –
pewien pan zapytał
anioła.
– Czyż można pytać muzykę czy
łatwo jej brzmieć? – zdziwił się
anioł. – Jest przecież muzyką.
* * *
– Czy podoba ci się świat,
w którym możesz wszystko,
lecz niczego ci nie wolno? –
zapytał anioła filozof.
– Rzeczywiście – odparł anioł. –
zabawnie być filozofem.
* * *
– Czy widzisz sny? –
pewien pan zapytał
anioła.
– Całe moje życie to sen, –
odparł anioł.
276
– To ludzie nie umieją
spać? – zdziwił się
mężczyzna.
– Ależ oczywiście – odrzekł
anioł – ludzie w ogóle
nie śpią.
* * *
Śmiertelnie niebezpieczne widowisko:
przemieniam się
w anioła.
* * *
maleńka dziewczynka
w Tobie
współczuje aniołom
które straciliśmy
które straciły nas
* * *
– Jeśli nie masz duszy
to powinieneś być bezdusznym, –
powiedział filozof do anioła.
– Dlaczego? – zdziwił się anioł. –
przecież kiedyś byłem człowiekiem.
– Ale zima to przeciwieństwo lata! –
nie ustępował filozof.
– Rzeczywiście, – odparł anioł –
Ale zima nie ma tu nic do rzeczy,
mówimy przecież o początkach
jesieni…
Tłumaczenie: Roksana Krzemińska
Достарыңызбен бөлісу: |